Penang - perła Orientu


Słońce chyliło się już ku zachodowi, gdy zmęczeni wielogodzinną podróżą z Bangkoku dotarliśmy do Butterworth, położonego nad szeroką cieśniną portowego miasta Malezji. Po drugiej stronie cieśniny rysował się górzysty kontur Penangu - wyspy będącej pierwszym celem naszej malezyjskiej wyprawy. Szybko znaleźliśmy się na płynącym na wyspę olbrzymim promie i po kilkunastu minutach osiągnęliśmy nabrzeże stolicy Penangu, Georgetown.

Miasto Georgetown założył w 1786 roku kapitan Francis Light, angielski podróżnik pracujący dla Kompanii Wschodnioindyjskiej. Kompania ta pilnie potrzebowała portu na wschodnim wybrzeżu Oceanu Indyjskiego, aby zaopatrywać i chronić swe statki, przewożące cenne ładunki z herbatą i opium z Chin. Wyłudziła więc wyspę od sułtana Kedahu, oferując mu w zamian ochronę przed wrogami. Light założył miasto wycinając dżunglę; nazwał je na cześć króla Jerzego IV Georgetown. Kolonia rozwijała się szybko, przyciągając kupców z różnych stron świata swym wolnocłowym portem. Osiedlali się tu głównie Chińczycy, przybywający w poszukiwaniu lepszego życia z południowych prowincji Chin. Dziś Georgetown jest zamożnym, kosmopolitycznym miastem o wyraźnie chińskiej atmosferze.
Ta atmosfera była głównym magnesem, który przyciągnął nas na wyspę. Przybyliśmy tu w czasie szczególnym - w wigilię Chińskiego Nowego Roku. Dla Chińczyków jest to bardzo ważne święto - czas modlitw, rodzinnych odwiedzin, parad i zabaw ulicznych. Tak więc mimo zmęczenia, wkrótce po znalezieniu hotelu, ruszyliśmy wieczorem na miasto, aby odczuć świąteczną atmosferę. Wkrótce dotarliśmy do położonej w centrum najstarszej świątyni chińskiej, Kuan Yin Teng, poświęconej Bogini Miłosierdzia. Już na jej dziedzińcu widać było licznych wiernych. Zanosili swe prośby o pomyślność, wrzucając do stojących tu pieców papierowe, ofiarne pieniądze. We wnętrzu świątyni panował olbrzymi tłok; na głównym ołtarzu wierni składali ofiary z ryżu, kwiatów i owoców. Szmer modlitw i gryzący dym z trociczek wypełniał całą świątynię.

Nieco odurzeni ruszyliśmy w dalszą drogę. Uliczki chińskiej dzielnicy były ozdobione licznymi lampionami i światłami; w sklepikach można było kupić świąteczne ozdoby do dekorowania domów, prezenty i dary dla świątyni. Małe knajpki kusiły specjalnościami kuchni chińskiej, np. kurczakiem w ryżu z Hainanu. Przed północą pełni wrażeń wróciliśmy do hotelu.

Nowy Rok rozpoczął się spokojnie, bez wystrzałów i fanfar. Wyruszyliśmy w stronę głównej świątyni chińskiej. Tłum wiernych otaczał szczelnie całą budowlę, powtarzając rytuał składania ofiar i próśb o pomyślność. W pobliżu przemykali młodzi chłopcy z maskami smoków i bóstw. Nie było jednak w mieście głównej parady, odbywały się natomiast lokalne zabawy. Po złożeniu darów w świątyni większość mieszkańców Georgetown spędzała święto w gronie rodzinnym, wybierając się w tym dniu na dłuższe spacery.

Spacer po starej części miasta pozwala bliżej poznać historię Penangu i jego zróżnicowaną kulturę. Najstarszą budowlą jest usytuowany przy portowym nabrzeżu Fort Cornwallis. Został zbudowany na początku XIX wieku; do czasów dzisiejszych dotrwały jedynie grube, kamienne mury i olbrzymia armata, przywieziona tu niegdyś przez piratów. Armata jest przedmiotem szczególnego kultu wśród bezdzietnych kobiet, które składają tu kwiaty i prośby o potomka.
W pobliżu znajduje się kościół św. Jerzego - najstarszy anglikański kościół w Południowo-Wschodniej Azji. Zbudowano go w 1818 roku pracą więźniów; wyróżnia się strzelistymi wieżami i piękną marmurową posadzką.

Nieopodal jest usytuowana najstarsza hinduistyczna świątynia Penangu, Sri Mariamman. Została zbudowana w 1883 roku w tradycyjnym stylu drawidyjskim. Wejście do świątyni wieńczy piękna gopura, bogato ozdobiona barwnymi rzeźbami bóstw z panteonu hinduskiego. We wnętrzu kolejne posągi licznych bóstw, m.in. rzeźba pana Subramaniam, która przewodzi procesji w czasie hinduskiego festiwalu Thaipussam, słynnego z krwawych, religijnych obrzędów.
Mieliśmy okazję przyjrzeć się porannym modłom w świątyni. Orszak wiernych pod przywództwem miejscowego guru przesuwał się od ołtarza do ołtarza, zanosząc modły po kolei do każdego z bóstw; procesji towarzyszyły ostre dźwięki instrumentów dętych.

Dopełnieniem religijnej różnorodności miasta są meczety. Najstarszy z nich, Kapitan Kling został nazwany imieniem przywódcy społeczności Kling, która przybyła na Penang z Indii z Francisem Lightem w końcu XVIII wieku. Meczet odbudowany w 1916 roku jest typowym przykładem architektury mauretańskiej z silnymi wpływami hinduskimi. W pobliżu znajduje się inny meczet z nietypowym dla Malezji minaretem w stylu egipskim.

Poza architekturą sakralną trzeba zapoznać się z bardzo ciekawym budownictwem świeckim wyspy. Charakterystycznymi budowlami Penangu są tzw. domy klanowe. Domy te były budowane przez chińskich imigrantów, należących do grup klanowych. Najważniejszą cechą chińskich imigrantów z XIX wieku było wzajemne wspieranie się ludzi mówiących tym samym dialektem, lub pochodzących z pobliskich wsi. Klany rządzone przez starszyznę nie tylko pomagały nowym przybyszom, lecz także wydatnie wspomagały swych członków w przypadku choroby lub śmierci.
Niezależnie od stanu majątkowego członkowie tych grup mogli być pewni, iż po śmierci będą mieć odpowiedni, uroczysty pogrzeb, bez którego, według chińskich wierzeń, duch zmarłego nie może spoczywać w spokoju. Dom klanowy - kongsi był ośrodkiem życia społeczności, przechowując nie tylko ważne tablice rodowe, lecz także upamiętniając przywódców klanu, którzy doprowadzili go do świetności.
Zwiedziliśmy najpiękniejszy i najlepiej zachowany klanowy dom w Georgetown - Khoo Kongsi. Członkowie klanu Khoo z prowincji Hokkien w południowych Chinach rozpoczęli jego budowę w 1853 roku. Budowa trwała 8 lat, lecz wkrótce dom został zniszczony tajemniczym pożarem. Traktując ten pożar jako znak, że bogactwo domu obraziło bóstwa, odbudowano go z nieco mniejszym przepychem. Oryginalny budynek musiał być zachwycający, lecz nawet w obecnej postaci jest on wspaniały - pokryty licznymi, barwnymi rzeźbami, przedstawiającymi postaci z chińskich mitów. Wewnątrz, w centralnej części domu znajduje się część świątynna oraz sala zawierająca tablice rodowe klanu, zaś na dużym dziedzińcu scena dla przedstawień operowych. Ściany poszczególnych pomieszczeń są ozdobione piękną ceramiką, barwnymi malowidłami i płaskorzeźbami. Odwiedzenie tego domu daje wyobrażenie o stylu życia zamożnych Chińczyków na Penangu w końcu XIX wieku.

Georgetown jest fascynującym miastem; wędrówka po uliczkach starej, chińskiej dzielnicy pozwala wtopić się w jego atmosferę, przyjrzeć z bliska ludziom, pomyszkować po małych sklepikach z wyrobami miejscowego rzemiosła, spróbować lokalnych potraw. Lecz wyspa Penang oferuje także inne atrakcje. Pod miastem znajduje się Ogród Botaniczny, będący zarazem parkiem wypoczynku dla mieszkańców Georgetown. Oprócz ciekawych okazów drzew i krzewów jego atrakcję stanowi spływający kaskadami strumień oraz liczne małpy, domagające się od spacerujących jedzenia. Panuje tu typowo piknikowa atmosfera pozwalająca odetchnąć od gwaru miasta.

Czyste, piaszczyste plaże znajdują się w północnej części wyspy. Aby zażyć kąpieli w morzu, wybraliśmy się do starej wioski rybackiej Teluk Bahang, położonej 15 km od Georgetown. Wioska straciła już swój dawny charakter, gdyż wzdłuż morza wybudowano kilka hoteli. Znajdują się tu wytwórnie batików; można przyjrzeć się procesowi ich tworzenia i dokonać zakupu w jednym z licznych sklepów.
W pobliżu Teluk Bahang znajduje się jedna z największych przyrodniczych atrakcji wyspy, Farma Motyli. Pod olbrzymią wolierą zgromadzono ponad 50 gatunków motyli; wiele z nich jest niezwykle pięknych i rzadkich. Obok ogrodu z motylami znajduje się Muzeum Owadów, z ciekawą kolekcją pięknych, dziwnych ciem i motyli oraz najdłuższych, najcięższych i największych insektów. Niektóre z nich budzą respekt swymi potężnymi rozmiarami. Farma Motyli to raj dla fotografujących oraz jedyna okazja zobaczenia rzadkich, tropikalnych gatunków tych owadów.

W południowej części wyspy znajduje się inna atrakcja Penangu, Świątynia Żmij. W tej hinduistycznej świątyni znalazło schronienie około 50 żmij, które oplatają ołtarze i drzewa na dziedzińcu. Niektóre z tych gadów dla potrzeb fotograficznych zostały pozbawione zębów jadowych. Część żmij odurzona dymem z trociczek wpada w trans, zwiedzać świątynię mogą więc tylko ludzie o mocnych nerwach.

Od zachodu nad Georgetown wznosi się na wysokość ponad 800 metrów wzgórze Penang. Stanowi ono "płuca" miasta; chętnie przybywają tu kolejką linową miejscowi, aby spacerować po dżungli. Naturalna roślinność wzgórza jest ostatnią pozostałością lasu deszczowego, który niegdyś pokrywał wyspę. Stanowi zarazem schronienie dla wielu gatunków ptaków i zawiera bogatą florę i faunę. Pierwsza kolejka linowa na szczyt została zbudowana w 1923 roku; obecnie nowoczesny system szwajcarski zapewnia dotarcie na górę w przeciągu 45 minut. Ze szczytu roztaczają się widoki na Georgetown i wybrzeże lądu stałego.

U podnóża wzgórza Penang znajduje się największy kompleks buddyjski Malezji, świątynia Kek Lok Si. Prace nad tym bogato zdobionym zespołem świątynnym rozpoczęto w 1890 roku; trwały one ponad 20 lat.

Aby dotrzeć do położonych na zboczu świątyń, musieliśmy najpierw przejść przez aleję kramów z pamiątkami, zanim naszym oczom ukazał się fascynujący widok. Na kilku poziomach wznosiło się kilka świątyń o różnych kształtach i kolorach, bogato zdobionych lampionami. Nad całym zespołem górowała siedmiopiętrowa pagoda, reprezentująca trzy style buddyjskiego budownictwa: chiński, tajski i birmański. W największej świątyni znajduje się olbrzymi posąg Buddy, ofiarowany przez króla Tajlandii. Byliśmy zauroczeni bogactwem i różnorodnością architektoniczną tego miejsca. Aby objąć wzrokiem cały kompleks świątynny, wspięliśmy się na najwyższe piętro pagody. Ujrzeliśmy wówczas wznoszący się powyżej olbrzymi posąg Bogini Miłosierdzia, zaś u stóp wielobarwną mozaikę świątyń, fontann i dziedzińców. Gdy o zmierzchu opuszczaliśmy Kek Lok Si, cały stok wzgórza zaczął rozjaśniać się tysiącami lampionów, tworząc bajkowy widok. Był to piękny akcent naszego pożegnania z Penangiem.




© Copyright by Zbigniew Bochenek. Design by Jac.